Materiał, surowiec, budulec – zajmujmy się wszystkim tym, z czego każda rzecz się składa.
Wbrew pozorom sprawa ta nie jest oczywista. Wiemy, że prace artystyczne potrzebują jakiegoś fizycznego utrwalenia. Wiemy też, że sama fizyczność to nie wszystko, co artysta chce nam pokazać. Juhani Pallasmaa pisze: „Dzieło sztuki istnieje jednocześnie w dwóch rzeczywistościach: z jednej strony – w fizycznej rzeczywistości swojej materialnej istoty i materiału, z drugiej zaś – w wyobrażonej rzeczywistości artystycznego obrazu i ekspresji. Obraz jest farbą na płótnie, ale jednocześnie jest on również wyobrażonym obrazem świata. Podobnie rzeźba – jest kawałkiem kamienia i obrazem, budynek zaś – użytecznym obiektem, materią i konstrukcją, a także wyobrażoną czasoprzestrzenną metaforą. Kiedy doświadczamy dzieła sztuki, nasza świadomość zostaje zawieszona pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami, zaś napięcie między nimi napełnia dzieło hipnotyzującą mocą” [1].
Jakie właściwości może mieć materia? Wagę, objętość, temperaturę, stan skupienia i teksturę.
Czym jest materia? Wszystkim tym, co odbieramy zmysłowo: możemy ją dotknąć, powąchać, zobaczyć lub posmakować. Materia może kojarzyć się z czymś stałym, ale to nieprawda: materia nie musi być nieruchoma. Ona jest w stanie nieustannej zmiany – co najwyżej my nie potrafimy tych zmian zarejestrować gołym okiem.
W przypadku wytworów ludzkich mamy sytuację, w której nie tylko dany przedmiot jest ważny, ale też to, co on ma oznaczać dla jego twórcy i odbiorcy. Kiedy wychodzimy z muzeum lub galerii, co pamiętamy? Wielkość obrazu czy to, co on przedstawia? Kolor rzeźby czy emocję, jaką wzbudziła? Trudno to rozstrzygnąć. Bo, jak pisze Bruno Latour, „jednak nie da się nigdy przewidzieć, które z nich, stal czy pamięć, rzeczy czy słowa, kamienie czy prawa, okaże się trwalsze” [2].
* * *
Praca z materią i obserwacja jej właściwości może mieć charakter medytacyjny. Tak jest w przypadku dzieła „Milkstone” [„Mleczny kamień”] (1978) Wolfganga Laiba, obiektu składającego się jedynie z dwóch elementów. Nie dzieje się tutaj nic więcej prócz spotkania dwóch materii: marmuru i mleka stapiających się w jedno. Laib wylewa mleko na biały kamień i rozprowadza je palcem po prostokątnej powierzchni do momentu, aż nie utworzy ono cienkiej warstwy zlewającej się z marmurem. Nie sposób wyróżnić granicy między nimi, a przecież wiemy, że właściwości tych dwóch materiałów są zgoła inne: marmur to twardy, ciężki przedmiot, a mleko to ciecz, którą można wypić.

* * *
Po co człowiekowi materia? Zazwyczaj jest nam potrzebna do realizowania naszych działań. Na przykład potrzebujemy łóżka, żeby się wyspać; pościeli, żeby nie zmarznąć; drzwi, żeby czuć się bezpiecznie; sztućców, żeby się najeść; filiżanki, żeby się napić. Nie przyglądamy się tym przedmiotom – po prostu z nich korzystamy. Wystarczy jednak tylko trochę zmienić ich formę, żeby stawały się zauważalny. Tak jest w przypadku obiektu autorstwa Mona Hatoum „T42 (gold)” [„T42 (złoty)”] (1999).

Nagle przedmiot codziennego użytku staje się czymś, co chcemy podziwiać. Można powiedzieć, że filiżanka, gdy jest pojedyncza, pełni funkcje użytkowe, a gdy jest podwójna – tak jak u Hatoum – pełni funkcje jedynie estetyczne (trudno sobie wyobrazić picie we dwoje z takiego naczynia).
* * *
Skupianie się na materialności może przynieść zaskakujące efekty. Przypomnij sobie formę i kształt dowolnej książki. Jaka była w dotyku? Jakie wrażenie zrobił na tobie kolor papieru? Być może nawet nie zwróciłaś lub nie zwróciłeś na to uwagi, bo ważniejsza była dla ciebie treść zapisana za pomocą liter. Na przekór takiemu podejściu do materialności książek staje Anselm Kiefer w swojej pracy „Unter der Linden” [„Pod lipą”] (2013). Tytuł – dla ścisłości – nawiązuje do znanego średniowiecznego poematu niemieckiego.
Przedmiot, który zachowuje podstawowe cechy książki, nie może nią być, ponieważ nie spełnia podstawowego kryterium: nie jest zapisany żadną treścią. A może jednak jest? Może istnieje treść tej pracy, która nie musiała być wyrażona za pomocą liter?
* * *
Najtrudniej dostrzec materialność obrazu. Przyzwyczailiśmy się traktować ramę, deskę lub płótno jako narzędzie do pokazywania innej rzeczywistości. Patrząc na malarskie dzieło sztuki zazwyczaj skupiamy się na tym, co zostało na nim namalowane. Niektórzy artyści starają się jednak przesunąć naszą uwagę w stronę samego tworzywa. Jedną z nich jest Emilia Kina – malarka, która swoimi obrazami nie reprodukuje rzeczywistości, a raczej komplikuje relację dzieła sztuki i odbiorcy.
To, co widzisz, jest z pewnością obrazem, ale nietypowym. Dlaczego? Chociażby dlatego, że nie pokazuje on nam niczego wprost… Można odnieść wrażenie, że medium to raczej coś przed nami ukrywa. Przyjrzyj się powierzchni obrazu: dolna jego część faluje jak zasłona. Prace Kiny są nie tylko atrakcyjne wizualnie, ale również nawiązują do wielu teoretycznych rozważań o sztuce. Czy dzieło sztuki tłumaczy nam rzeczywistość, czy też je zasłania lub maskuje? Czy dzięki sztuce doświadczamy rzeczywistości w sposób pełniejszy, czy też sztuka to jedynie kamuflaż?
* * *
Przedmioty o trwałej strukturze są bez większego problemu dostrzegane dzięki zmysłowi wzroku. Ale materiał to nie tylko kamień, drewno czy beton. Niezwykłym materiałem jest kurz, ponieważ jest on wszędzie, a mimo to na co dzień ignorujemy jego obecność. Jak dostrzec kurz? Tony Matelli proponuje, by się w nim przejrzeć!

„Yes!” [„Tak!”] (2012) to lustro pokryte kurzem. Artysta – by nikt nie miał wątpliwości, że przegląda się w zakurzonym odbiciu – pomazał lustro palcami. Na pewno i ty kiedyś przejechałaś lub przejechałeś palcem po brudnym przedmiocie zostawiając na nim smugi.
* * *
Nasze ciało to też materia – i to dość specyficzna. Dostajemy ją, kiedy się rodzimy i musimy z nią żyć do samego końca. Dotknij swojej skóry i spróbuj ją opisać. Prawda, że to trudne? Dużo łatwiej jest ją pokazać, niż nazwać jej właściwości. W epokach dawnych starano się utrwalać obraz ludzkiego ciała w jego idealnej kondycji (zdrowe, piękne, młode). Dopiero artyści współcześni zdecydowali się pokazać tę materię w sposób, w jaki ona naprawdę wygląda. Wśród nich jest Magdalena Moskwa. Oto jej praca „bez tytułu nr 71” (2013):

Od razu rozpoznajemy temat pracy, ale nie jesteśmy w stanie wskazać właściciela skóry. Widzimy tylko, jak kruche jest ludzkie ciało. Wystarczy uderzenie, ugryzienie, nacisk, a ono już reaguje czerwoną plamą lub otwartą raną.
* * *
Materiały potrafią też stawiać opór. Na przykład wtedy, gdy wyobraźnia podsuwa nam pewien pomysł, a potem okazuje się, że jest on niemożliwy do zrealizowania. O tym właśnie jest praca Bartka Buczka „Za drogie, za słabe, zbyt trudne – kilkanaście wybranych przepisów na dzieło sztuki możliwe w hipotetycznym świecie fantasy”. Jest to obiekt w formie książki składającej się z przepisów na dzieła, które – jak sam tytuł wskazuje – z jakichś powodów nie mogą powstać. Oto niektóre przykłady: stworzenie sera, którego dziury układają się w inicjały artysty; nagranie tego, co widać we wnętrzu brzucha tygrysa, po uprzednim byciu połkniętym przez tegoż; namalowanie autoportretu, w którym widać byłoby jednocześnie klatkę piersiową i plecy.

* * *
[1] J. Pallasmaa, „Materia, haptyczność i czas”, „Autoportret” 2015, nr 1, s. 7
[2] B. Latour, „Klucz berliński albo jak robić słowa za pomocą rzeczy”, tłum. M. Smoczyński, oprac. K. Abriszewski, [w:] K. Gutfrański [i in.] (red.), „Materialność. Alternativa. Antologia 3PL”, Instytut Sztuki Wyspa, Gdańsk 2012, s. 61.